BezpieczeństwoCyberbezpieczeństwoOchrona danych osobowych

Sharenting: Dzieciństwo w świecie lajków

Autor: Patrycja Hładoń

Żyjemy w erze, w której granice między życiem prywatnym a publicznym zacierają się z każdym kliknięciem. W tym cyfrowym krajobrazie narodziło się zjawisko, które dotyka najmłodszych, często zanim jeszcze nauczą się chodzić czy mówić. Mowa o sharentingu – praktyce rodziców polegającej na regularnym dzieleniu się wizerunkiem i informacjami o swoich dzieciach w internecie. Szacuje się, że każdego dnia do sieci trafia około 500 milionów zdjęć, a znacząca ich część przedstawia właśnie dzieci. Niektóre maluchy zyskują cyfrową tożsamość jeszcze przed narodzinami, gdy rodzice publikują zdjęcia USG. Ten pozornie niewinny trend dokumentowania dzieciństwa w sieci rodzi jednak poważne pytania o prywatność, bezpieczeństwo i prawa najmłodszych.

Sharenting – czym jest i jakie przybiera formy?

Termin „sharenting” to połączenie angielskich słów „share” (dzielić się, udostępniać) i „parenting” (rodzicielstwo). Opisuje on powszechną praktykę regularnego publikowania przez rodziców zdjęć, filmów i szczegółowych informacji z życia ich dzieci w przestrzeni online, głównie na platformach społecznościowych. To tworzenie pierwszego cyfrowego śladu człowieka, bez jego świadomej zgody i zrozumienia konsekwencji.

Zjawisko to nie jest jednorodne, znajdziemy w nim – Oversharenting (publikowanie nadmiernej ilości informacji, często zbyt prywatnych lub intymnych); Troll parenting (udostępnianie treści kompromitujących, ośmieszających lub upokarzających dziecko, np. zdjęć podczas płaczu, w niezręcznych sytuacjach); Commercial sharenting (wykorzystywanie wizerunku dziecka do celów zarobkowych, np. poprzez udział w kampaniach reklamowych czy promowanie produktów)

Za Zasłoną „Idealnego Rodzicielstwa”: Motywacje Rodziców

Dlaczego rodzice tak chętnie dzielą się życiem swoich pociech online? Podstawowym impulsem, wydaje się, jest chęć dzielenia się radością i dumą z osiągnięć dziecka – pierwszym uśmiechem, krokiem, sukcesem w przedszkolu. Dla wielu jest to naturalny sposób na utrzymywanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, zwłaszcza tymi mieszkającymi daleko. Media społecznościowe stały się platformą do budowania wspólnoty i szukania wsparcia. Rodzice dzielą się doświadczeniami, pytają o rady dotyczące zdrowia czy wychowania, znajdując poczucie przynależności w wirtualnych grupach. Niektórzy traktują profile społecznościowe jak „wirtualny pamiętnik”, archiwizując wspomnienia z dzieciństwa swoich pociech. Nie bez znaczenia jest też presja społeczna i panująca moda. Obserwując innych rodziców publikujących zdjęcia dzieci, niektórzy czują się zobligowani do robienia tego samego. W dobie influencerów pojawia się też aspiracja do zdobycia popularności, uzyskania społecznej aprobaty w postaci „lajków” i komentarzy, a nawet statusu „mikrocelebryty”. Wreszcie, coraz częściej pojawia się motywacja finansowa. Sharenting komercyjny, choć może wydawać się kontrowersyjny, dla niektórych staje się źródłem dochodu. Rodzice podejmują współprace reklamowe, w których dzieci stają się twarzami marek. Choć zarabianie z wykorzystaniem dziecka nie musi być automatycznie szkodliwe, wymaga ogromnej ostrożności i postawienia dobra dziecka na pierwszym miejscu.

Istotne jest jednak zrozumienie, że sharenting wpisuje się w szerszy kontekst społeczny, gdzie granice między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, uległy znacznemu rozmyciu. Łatwość publikacji w mediach społecznościowych sprawia, że intymne momenty rodzinne, kiedyś zarezerwowane dla domowego albumu, stają się publicznym spektaklem. Ta normalizacja utrudnia krytyczną ocenę potencjalnych konsekwencji. Co więcej, niezależnie od dobrych intencji – chęci dzielenia się radością, dokumentowania wspomnień czy szukania wsparcia – skutki sharentingu dla dziecka mogą być negatywne i długofalowe. Rodzice, skupieni na własnych emocjach lub presji otoczenia, często nie są w pełni świadomi ryzyka związanego z utratą kontroli nad wizerunkiem dziecka w cyfrowym świecie.